[ytorbit]Z5tKBGcWQZE[/ytorbit]
Recepcja filmu zależy od stanu, w jakim rzeczony film przyjmujemy, a kiedyś byłem w takim, że uznałem „Gulczas, a jak myślisz” za coś całkiem zabawnego. Może gdybym obejrzał „Antychrysta” bez wódeczki z kolegą Urbaniukiem zwyczajnie rzecz bym wyłączył, tak przetrawiłem i nie wiem po co – czegoś tak kompletnie nieudanego, źle nakręconego i fatalnie zagranego dawno nie widziałem. Zdjęcia są piękne, zgoda, ale już zachwyty nad aktorstwem spiętego Defoe wydają się mocno przesadzone. Czy oni nie mogli znaleźć ładniejszej pani? Walorem, zdaje się ma być atmosfera niedopowiedzenia, tu konkretnie sprowadzająca się do kwestii, że nie wiadomo o co chodzi, człowiek siedzi i myśli, czy czegoś nie przegapił. Odpowiedź: nie ma co szukać, w „Antychryście” brak jakiejkolwiek treści, to bezładne ślizganie się po wodzie najtańszej symboliki, pozbawione jakiegokolwiek sensu. Myślałem, że kino jest władne wyleczyć się z Freuda, tymczasem pan von Thier najwyraźniej przeczytał streszczenie „Objaśnienia marzeń sennych” i nawet nie udaje, że rozumie. I jeszcze podkręcanie całości bezsensowną brutalnością i tanim porno, na jasną cholerę ten pretensjonalny wstęp w czerni i bieli, dziecięce pac z okienka i detal z rupu-tupu? Defoe ma jazdę na kino awangardowe, jemu akurat wolno, tylko nie rozumiem na jakiej podstawie von Thier doświadczył mentalnego oralu ze strony krytyki w Cannes, czemu ten film w ogóle jest komentowany i pchany na arcydzieło, w ogóle nic nie rozumiem i nie wiem jakim cudem nakręcono taki bezsens. Ten film nie jest trudny tylko durny, żaden to horror, lecz trochę mgły i ucięta łechtaczka i żaden dramat pary ale tępe zaciskanie szczęki. Gdyby młody twórca grozy spróbował sprzedać ten scenariusz, zleciałby ze schodów, choć żyjemy w świecie, gdzie ruszyła już preprodukcja siódmej „Piły”, więc ja tez domagam się odrobiny sprawiedliwości: w tym wypadku von Thiera obijającego się o stopnie.
No, Panie Orbitowski, jeśli chciałby pan odrobić sobie niedosyt filmów składających się z niedopowiedzeń polecam Stay Marka Forestera. Może i nie horror ale thriller na pewno więc powinno utrafić w gust.
Jeśli chodzi o Antychrysta to dziękuję za opinię, bo przymierzałem się do obejrzenia, czego jednak nie mam zamiaru robić.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
Rzeczywiście, epatuje brakiem jakiejkolwiek oryginalności w sferze fabularnej. Jednak prolog uważam za świetny i jest to jedyna udana rzecz w całym filmie. Pzdr
Odpowiedz
hmmm, zasadniczo uważam, że się na filmach nie znam więc jak wyszłam rozczarowana z kina, a potem poczytałam sobie, jaki to genialny film i jak wiele ma znaczeń, to uznałam, że faktycznie, mnie trza siedzieć w książkach a za oglądanie „ambitnych” filmów się nie brać. Więc dziękuję za tę notkę ;*
Dla porządku dodam, że jednak zarówno zdjęcia jak i aktorstwo to mi się akurat podobało. Lubię i cenię zarówno Defoe jak i Gainsburg i oboje podobali mi się a Antychryście.
Odpowiedz
Owszem, interpretacja filmu zależy w ogromnym stopniu od stanu emocjonalnego w jakim się znajdujemy. Pomijając nawet genialne zdjęcia, przyzwoitą grę aktorską a czepiając się samej treści utworu, uznanie go za pozbawiony jakiegokolwiek sensu jest mocno krzywdzącym i smutnym osądem. Jeżeli autor bloga i szanujący się pisarz, pan Orbitowski wytyka dziełu Von Triera paluchem rzeczy, których nie rozumie i zrozumieć zwyczajnie nie chce, może powinien przestać przyswajać wymagające filmy po kielichu ;] co znając z autopsji wiem, że zazwyczaj nie pomaga.
ps. O ile mnie pamięć nie myli u miłośnika „pornografii grozy” nie powinny występować obiekcje na temat konkretnych środków artystycznych w Antychryście.
pozdrawiam serdecznie ;]
Odpowiedz
nie mam nic przeciwko erotyce, nawet porno w filmach, jeśli są użyte właściwie. IMHO w Antychryście to akurat się nie zdarzyło, zresztą, cała otwierająca film sekwencja jest okropna.
Kłopot w tym, że a Antychryście nie ma nic do rozumienia, zadnego sensu i żadnej treści. O tym napisałem w tym, dość wściekłym poście. I jestem otwarty, proszę drogi Giełdziarzu i cny Enko, przedstawcie mi spójną, sensowną interpretację tego filmu. schylę wówczas czoła i przyznam się do pomyłki, na blogu.
Odpowiedz
Może von Trier specjalnie nakręcił film, w którym sam sensu nie widział, w którym chciał umieścić zdjęcia członka itd. aby zobaczyć reakcje widzów? A interpretacje? Czytałem różne. Dominuje ta najbardziej dosłowna – przedstawienie choroby kobiety, która doprowadza do śmierci swojego dziecka. Ale to się tak średnio trzyma kupy. Jak dla mnie Antychryst jest filmem ukazującym różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami. Kobietami podlegającymi emocjom, instynktom, naturze. Mężczyznami, którzy chcą się bronić przed tym logiką, nauką. W filmie są więc tylko i wyłącznie symbole. Manifest poglądów. Żadnej dosłowności. Żadnego straszenia dla straszenia. Podkreślam, że to moja własna interpretacja, która i mnie i żonie do głowy przyszła, choć jak dotąd chyba tylko raz spotkałem się, aby ktoś inny podobnie podszedł do tego filmu. I tak naprawdę, jeszcze raz to napiszę, film może faktycznie nie mieć sensu, nawet w zamyśle twórcy, ale czemu ma to przeszkadzać odbiorcom w dowolności interpretacji (o ile nie narzucają jej innym)? Czemu odbiorca nie może stać się twórcą dodając znaczeń przypadkowym scenom, skoro wzbudziły one w nim określone emocje i myśli?
Odpowiedz
Cytując T. Todorova” Pisarz przynosi słowa a czytelnicy znaczenia”. To by idealnie pasowało do powyższego wpisu pana kotowate, jednak jeżeli widownia naprawdę dostrzegła w dziele von Triera jedynie prosty zarys poglądów domsko -męskich, to ubolewam nad ich acutum-argutum w sferze odbioru. W gruncie rzeczy to nie rozkminiam, czego ludzie mogli nie załapać, choć z drugiej strony przypominam sobie to samo zjawisko podczas projekcji „Pop Skull” Adama Wingarda na Festiwalu Horroru, z tą różnicą że Pop Skull nie epatował pornografią przemocy. W obu tych przypadkach istnieje jednak silny paralelizm. Oba dzieła powstały w przekonaniu l’art pour l’art za co bardzo cenię te filmy, bo patrząc na współczesne zmanierowane kino grozy, to jedynie Francuzi(wyjątek P.Laugier) i Hiszpanie mogą pokazać coś odbiegającego od schematycznego kiczu. A co do określenia jednej, przyswajalnej i dobrej interpretacji Von Triera na prośbę pana Łukasza, niestety nie podam, gdyż śmiesznie by to świadczyło o nadawcy tych słów. W każdym razie od symboli, niedopowiedzeń, wieloznaczności a nawet alegorii film wręcz kipi w każdej scenie. Sądzę, że właśnie problem jaki sprawia właściwa interpretacja, zaszufladkowanie bądź przyznanie wartościowej etykiety świadczy o geniuszu i oryginalności tego filmu.
Odpowiedz
sam przechodziłem to samo co orbit podczas pierwszego seansu. dopiero drugi „podsunął mi” wszystkie odpowiedzi. do geniuszu trochę brakuje ANTYCHRYSTOWI, ale nic tutaj nie jest bez sensu, nawet brutalność i pornografia. mojej interpretacji wiesz gdzie szukać ;]
Odpowiedz
Widzicie, Giełdziarzu i Enko, a ja uwazam że brak mozliwości jasnego (choćby uproszczonego) zinterpretowania filmu za jego wadę. Ktoś zrobił coś bezsensowwnego ale tak zamieszał, żeby ludzie szukali sensu. To zwyczajne oszustwo. z tego samego powodu nie znoszę kina Davida Luncha.
Guru: kiedy zobaczyłem Antychrysta, zaraz przeczytałem raz jeszcze co napisałeś na swoim blogu i odniosłem wrażenie, że na siłę wpychasz klocki do przegródek które nie istnieją
Odpowiedz
Rozumiem Łukaszu, że nie lubisz poetyki snu i surrealizmu w sztuce. No to już rzecz gustu i spierać się o Antychrysta raczej dalszego sensu nie ma. Jakkolwiek szkoda, że film ci się nie spodobal bo z pewnych źródeł wiedziałem, że po przejrzeniu Trailera wiązałeś z tą produkcją wielkie nadzieje.
pozdrówka
Odpowiedz
hłe hłe, tak to już jest z tymi subiektywnymi interpretacjami 😀 mam jednak coś na swoją obronę – bardzo rzadko robię coś zupełnie bezinteresownie, a że nie miałem żadnego interesu w popychaniu ANTYCHRYSTA to z tymi klockami i przegródkami chyba nie jest aż tak źle 😉
Odpowiedz
Giełdziarz i Enka. Lubię filmy w poetyce snu. Tylko albo musi być jakaś możliwa wykładnia wydarzeń przedstawionych w filmie, albo musi po prostu chodzić o zabawę jak w „Phantasm”. Nie lubię kłamstwa w kinie, czyli klarowania, że o coś chodzi, a nie chodzi o nic (Antychryst, Lynch). Czasem się zatnę i nie wiem. „Dust Devil” to dobry przykład.
Odpowiedz