niepalonko

Posted on 16 listopada 2010

Nie mam siły wdawać się w spory i przytaczać argumentów na rzecz idiotyzmu rzeczonego zakazu. Już to robiłem. Ograniczmy się do smutnej konstatacji, że my, palacze sami jesteśmy sobie winni. Należało powtórzyć, na nasz użytek, agresywną retorykę barbarzyńców zdrowia, wrażliwych nosków, czyli wrzeszczeć ile sił i gdzie się da, że papierosy to wspaniały wytwór cywilizacji, a niepalący są głupi. Zwiesiliśmy główki zamiast wychwalać palenie (ja nie, z czego rozpiera mnie duma) i jest to co jest. Idąc przez Kraków wieczorny widziałem grupki palących przed knajpkami i doszedłem do wniosku, że bitwa polsko-polska zyskała nowy front. Na peta wychodzi się raczej kolektywnie, bo mało kto przybywa do knajp samotnie. W grupie rodzi się rozmowa. Im więcej ludzi, im później – tym ona głośniejsza. Nad knajpą mieszkają ludzie, już wcześniej nieszczęśliwi z takiego sąsiedztwa, teraz zapewne wściekli jak trepy na nocnych ćwiczeniach. A pierwszy, imprezowy weekend w nowych warunkach dopiero przed nami. Jak to się skończy, wiadomo: podsyceniem konfliktu między knajpą a lokatorem wyżej. Nie znamy jeszcze jej wyniku, bo i niełatwo wskazać, kto tu ma rację. Trudno oczekiwać, że człek, wygnany na ziąb zarządzeniem wrażliwego noska jeszcze stuli gębę, zwłaszcza w towarzystwie znajomych. Nocą na ulicy nie wolno się wydzierać, grać na trąbce, ale chyba rozmowa jest dozwolona. Ile osób naraz się rozgada? To zależy, pewno sporo. Rozumiem w tej sytuacji nieszczęsnego lokatora, jego rozpacz – która pchnie go ku każdemu rozwiązaniu celem przywrócenia ciszy. Jak to rozgryziecie? Celem uczynienia świata lepszym, zawieszono w powietrzu kolejną awanturę i tylko czekać, aż ten wisielec zleci z tego sznurka na łby przypadkowego społeczeństwa. Jest jednak nadzieja. Doniesienia Wyborczej wskazują, że widziałem źle i ludzie mają ów zakaz w czterech literach. Takiego obywatelskiego nieposłuszeństwa właśnie oczekuję.