O „Blood on satan’s claw” w Nowej Fantastyce

Posted on 22 grudnia 2010

Czas czarownic w pełni. Istnieje szansa, że w tym stuleciu do kin wejdzie „Season of the Witch”, przesuwany dotąd niczym żebracza trumna na koniec karawanu. Niewinnie przemknął „Black Death” z Seanem Beanem i obawiam się, że logika Hollywood dopisze jakiś ciąg dalszy. Tymczasem zawsze byłem daleko od wiedźmy: stare baby są mi wstrętne, młodych żal, gdy na stosie skwierczą, a pośrodku znajduję niewiele. Jednocześnie czarostwo wywodzi się chyba z innej grupy zagrożeń niż wampir i UFO. Sytuuje się bliżej człowieka, a jak kto nie wierzy, niech sobie włączy EZO TV albo zerknie w horoskopy. Jako bezbożnik i przeciwnik biskupów dopuszczam zarazem możliwość, że w dawnych wiekach duchowni po prostu mieli rację. Czarownice istniały. Kwasiły mleko, rzucały uroki i sprowadzały pomór na bydło, co wzbudziło reakcję księdza, pastora i ludu ciemnego. Ci zaprowadzili porządek i to dokumentnie, wybijając wiedźmy co do nogi. Spotkał je więc los turów i ptaka dodo.

reszta w numerze styczniowym.
[ytorbit]2RQB6ZDNXeM[/ytorbit]