premierowe opowiadanie „wszystko o moich matkach” w nowej fantastyce.
1. Pignus
Boję się wejść.
Nie wiem dlaczego: w Pokoju Matek znajdę tylko trupy. Smród ciał mógłbym rozgniatać w palcach. Będzie tylko gorzej, w gruncie rzeczy nie mam pojęcia co powinienem zrobić i wściekam się na ojcowską beztroskę. Tańczył wokół nich niczym lachon na mokrych kolanach, nie pomyślał tylko, że kiedyś zgaszą światło, muzyka umilknie i trzeba będzie sprzątać. Matki umrą. Dzięki, tatusiu. Cholernie, kurwa, ci dziękuję.
Przypominam teraz frajera na progu nawiedzonego domu.
Tylko wiecie, duchów nie ma.
Ani diabłów. Nawet, szanowni państwo, wampiry nie istnieją, piekło to hotel do wynajęcia, wszystkie sukuby wywędrowały do Internetu, sens życia mógłbym wypisać na ramce fajek, fajkę też zapalam i myślę o dziewięciu cholernych trupach. Osuwam się przy ścianie, wlepiam wzrok we framugę, cisza zwiastuje kolejne zmartwienie.
HuhuMama ucichła, wbrew własnemu imieniu, wyobrażam sobie jej ciało gdzieś na Świdnickiej, może w Parku Pokoju, ktoś znajdzie to zamilkłe truchło i nieszczęście gotowe. Przyjdą. Jak się wytłumaczę? Co tu do tłumaczenia?
Tak mi się poukładało, ot co. Gadaj ze ślepym o kolorach.
Papieros raczej nie rozjaśni smutków, pozwala skupić myśli, płuca rozdrażnia mi spokój.
Niech będzie, myślę sobie, jakoś to dźwignę. W Pokoju Matek byłem raz i to dawno, ostatnie dni patrzyłem przez szparę i przeklinałem tatuśka, podrywam się smagnięty otwartym nerwem, szarpię za klamkę, tak nagle – jak facet, który przyciska dziewczynę do siebie po raz pierwszy, umordowany nieznośnym patrzeniem w oczy i ćwierkoleniem, drzwi ustępują nazbyt ochoczo. No, mało, a bym upadł. I jestem w ciemnym pokoju.
Matki rozsypały się po sofach, fotelach i parapetach, opadły niczym osad na dnie czegoś, czego nie umiem wytłumaczyć. PituMama przy MamieBach opleciona, TylkoMama na boku, z głową przy stopach SmarkoMamy, która padła na wznak, można by cumę okręcić o nos nabrzmiały. Leżą, powiedziałem sobie, lecz to nie do końca prawda, leżenie ma coś oznaczać, nie jest leżeniem samym. Co ja plotę? HejtMama skonała jak żyła, twardsza od krzesła na którym wystygła. W zaciśniętej pięści szlug, oczy wybałuszone. Idę przez pokój. Szafa skrywa potężne ciało HerodMatki, cud, że zdołało się tam zmieścić: szeroka szpara w drzwiach odsłania muskularne ręce w modlitewnym splocie. Gdzie patrzysz, mamusiu? To sufit, cholerny trupie, nie królestwo niebieskie.
reszta w numerze grudniowym. już w kioskach.