tydzień z głowy (340)
Zaklęcia pisarskie XXI wieku
Szanowna Pani, stanowczo sugeruję dogłębną edycję notki okładkowej.
Przyjąłem do wiadomości, że Prezes nie podpisał jeszcze przesłanego przeze mnie rachunku. Czy może mi Pani powiedzieć, dlaczego jeszcze tego nie zrobił? Dobrze, w takim razie zadzwonię za godzinę.
No dobrze, ale której części zdania „pół teraz, pół potem” nie może Pan zrozumieć?
Mam mocne przekonanie, że żadna ze stron nie chce, aby obecna sytuacja położyła się cieniem na naszej dotychczasowej, satysfakcjonującej i opartej na zaufaniu współpracy.
Panie dyrektorze, po prostu nie mogłem napisać tego szybciej. Za jakość płaci się czasem. Tak, wiem, że ma pan swoje terminy, i nic z tym nie zrobię. Ja piszę tak, jak piszę, i z tym też nic pan nie zrobi.
Tak, wiem, że tekst jest dziwny i może sprawiać wrażenie nieco chaotycznego. Pragnę Pani uprzytomnić, że z mojej strony był to zabieg celowy. Jest jednak wielu autorów piszących normalne teksty. Czemu więc Państwo zwrócili się do Łukasza Orbitowskiego?
Nie rozumiem Pani stanowiska. Ludzie przecież wolą krótkie książki.
Przykro mi, że dopiero po oddaniu tekstu okazało się, iż pod słowem „esej” rozumiemy coś zupełnie innego.
Proszę powiedzieć redaktorce, żeby się douczyła. Z wyrazami szacunku. Łukasz Orbitowski.
Z pewnością łączy nas przekonanie, że negocjacje stanęły w miejscu. W takiej sytuacji każdy rozsądny człowiek rusza dalej swoją drogą, pozostając wolnym od żalu i pretensji.
Kwota, o której mówimy, nie tylko pokryje koszta, o których rozmawialiśmy wcześniej, ale umożliwi powstanie tekstu satysfakcjonującego tak wydawcę, jak i autora.
Spróbuję trafić do pana metaforą: twórca niezależny ma taki sam żołądek, jak ten pozostający w służbie instytucji państwowych i kościołów.
Ufam, że rozmawiamy o kwocie netto.