tydzień z głowy (352)
Fango
Jest niedziela, ósma rano. Jadę pociągiem, słucham Inkwizycji i rozmyślam o tym, jak ludzie szukają pocieszenia. „Nie nadstawiaj drugiego policzka – radzi mi Expert w słuchawkach – nie nadstawiaj nawet pierwszego, pierdolnij każdemu, kto chociaż pomyśli, by zrobić ci coś złego”.
Ludziom jest smutno. Ludziom jest trudno. Nie radzą sobie z życiem wszyscy ci ludzie, no.
Niektórzy się modlą. Wspaniale, tylko Bóg nie odpowie, bo nie istnieje i nigdy nie istniał, tak samo jak nie ma żadnej wędrówki dusz i wiecznych powrotów, no ale módlcie się, na zdrowie. Może wam to pomoże. Hej hop, jak brzmi echo waszych słów w nicości?
Niektórzy chleją na umór, żeby przetrwać to wszystko. Świetnie ich rozumiem, bo sam chlałem, i to zdrowo, znam jednak finał tej zabawy, te straszne poranki, kiedy świat jęczy jak łamiąca się stal, śmierć gwiżdże w ucho, a wszystkie winy, prawdziwe i urojone, stają w rządku, do wyboru do koloru, nagie jak dworcowe kurwy, chętne, by wskoczyć w pościel, odebrać nie tylko resztki snu, ale i sto złotych.
Inni znów chodzą do psychologów, terapeutów i nawracają się na coaching. Cieszę się, że wam z tym lepiej. Cieszę się, że jesteście dobrze ubrani. Tylko wiecie, gdybyście urodzili się dziesięć lat wcześniej, albo w innej miejscowości, albo gdyby wasze IQ było niższe o dziesięć punktów, trafilibyście do Świadków Jehowy, Raelian, sekty Moona, Krysznowców, Neonów i innych frajerów, z których macie bekę. Mniej więcej tyle warte są wasze regułki, sesje i szkolenia, fajnie, że wam z nimi po drodze, ale nazywajmy rzeczy po imieniu.
Są jeszcze prochy, sporty ekstremalne, seks bez bliskości, heroina, nerwicowe zwiedzanie świata i prace na rzecz lokalnej społeczności, czego nawet nie chce mi się komentować, bo jednak jadę tym pociągiem i jest ósma rano. Za to chętnie napiszę, co pomaga.
Gdy ktoś próbuje cię skrzywdzić, pierdolnij mu w kły, i to tak, żeby się nogami nakrył. Nie bij bezbronnych, nie wyżywaj się na nikim, ale jak trafi się sukinsyn, który chce zabrać, co twoje, jebnij mu bez wahania. Niech się nauczy. Na szczęście łajdaków jest od groma, więc piącha w ruch. To lepsze niż wódka. Nie ma piękniejszej modlitwy. Żadna terapia nie okaże się skuteczniejsza. Wiem, bo niedawno tak zrobiłem i czuję się fantastycznie.
Gdy walisz skurwiela w kły, rzeczy wskakują na właściwe miejsce, więcej nawet, nić twojego życia staje się struną w wielkiej harfie wszelkiego istnienia – gra melodię Wszechświata razem z Napoleonem i Obłokiem Magellana. Chcesz, by chaos ustąpił? By umilkł skrzek w głowie, odszedł ból istnienia, a Bóg przemówił głosem Morgana Freemana? Wstawaj i jebnij swojego nieprzyjaciela. Natychmiast. Ruszaj. Teraz.
I pamiętajcie: gniew człowieka łagodnego jest najstraszniejszy.
Weź tak nie pisz dobrze, cholera, bo jedyne, co ciśnie mi się na usta, to mało elokwentne: masz rację!
No ale trudno.
Masz rację! I w sumie zmieniłam zdanie – pisz tak dalej.
Odpowiedz
„skrzek w głowie” hmm hmmm jakoś mi się to literacko kojarzy…
Wjechało moje dziecko rowerem w pijaka. Pijak zawisł nad dzieckiem groźnie, kły wyszczerzył, aż strach pomyśleć, czy zdążył coś miłego powiedzieć, czy nie. A dziecko skruszone rozpoczęło mantrę „przepraszam, przepraszam, przepraszam…”, a ja skruszona, że to faktycznie szalenie nieprzyjemne, że ktoś w nogę wjeżdża i też „przepraszam, przepraszam.” Pijak zobaczywszy naszą skruchę, kły schował, bezzębnym już uśmiechem na nas spojrzał i że „nic to, nic to, nic to.” Słowem – agresji mówimy nie. agresja rodzi agresję, ale wystarczy drobny gest, dobra wola, drugi policzek, Jabłko Adama i proszę jak jest pięknie.
Odpowiedz
Istny Fight Club…
Odpowiedz
Chodzenie do psychologa (zwłaszcza artterapia) to takie jak pisanie książek zdaje się, chociaż nie płacą. Też się wypierdala emocje ze środka na papier, czy coś co się robi.
Odpowiedz
Jestem, kurwa, za, a nawet za jeszcze bardziej. I nic na to nie poradzę.
Odpowiedz