tydzień z głowy (375)

Drogi niezwykłości

thoth-fool

Mogę sobie powiedzieć: jestem niezwykłym człowiekiem. Na dwa lata przed czterdziestką nabieram zdrowego stosunku do własnej niezwykłości.

We wczesnej młodości chciałem być tak bardzo niezwykły, jak tylko się da. Chodziłem w czarnym skórzanym płaszczu i cytowałem Varga Vikernesa. Sądziłem błędnie, że niezwykłość jest w cenie. Życie zweryfikowało ten pogląd, sprzedając fangę w kły. Życie ma zawsze rację. Tu wypada podziękować mu za miłosierdzie.

Z jednej strony chciałbym być zwykły i trochę jestem zwykły, bo moja codzienność jest zupełnie normalną codziennością. Chodzę do sklepu po bułki, na piwo, na siłkę. Mam normalnych przyjaciół, zdrowe relacje międzyludzkie i chyba nikogo nie obchodzi, że jestem jakimś tam pisarzem. No, ale jednak nim jestem.

Bycie pisarzem sprzyja niezwykłości. Funkcjonuję w dwóch światach, prawdziwym i wyobrażonym. Nie wiem, który jest ważniejszy i mocniej się na mnie odciska. Wiem, że świat wyobrażony istnieje. W kwestii świata prawdziwego żywię pewną wątpliwość.

Mogę pielęgnować swoje dziwactwa, co z lubością czynię, a świat mi w tym pomaga. Na przykład ujawniłem swoją dziecinną sympatię, a nawet przywiązanie do nosorożców. Ludzie zaczęli ofiarowywać mi ich figurki. Mam ich ze dwadzieścia na specjalnej półeczce. Kupiłem sobie trzy, może cztery. Reszta jest ofiarowana. Podobnie sprawy się miały z T-shirtami zespołów, w których zacząłem pokazywać się publicznie i będę pokazywał się dalej.

Są i inne, głębsze, ważniejsze pokłady niezwykłości, podsycane przez samotniczy tryb życia, brak regularnej pracy i domu rodzinnego. Inność myślenia, podejścia do życia, odmienność oczekiwań.

Chciałem być zwykły i chciałem być niezwykły, oto problem. To wszystko mnie zawstydzało. W życiu niektórych objawiałem się jako coś niezwykłego a potem przychodziło rozczarowanie, właśnie za sprawą zwykłości. Myślę o tym w kategoriach klątwy, którą sam na siebie rzuciłem.

Dopiero niedawno doszedłem z tym do ładu. Jestem rozsądnym, twardo stąpającym po ziemi facetem, w którego osądach próżno szukać wyjątkowości czy nawet szczególnego polotu. Moja niezwykłość jest bardzo małą niezwykłością. Da się ją schować do bagażu podręcznego. Jej urok jest urokiem breloczka albo pozytywki. Jest jak głośnik na bluetooth. Mogę ją wszędzie podpiąć, ale i zwinąć, gdy przestaje być potrzebna.