Tydzień z głowy (374)
Czego nie chcę
Nie chcę sławy. Nie mam ochoty na własny program w telewizji, na zdjęcia na ściance i cameo w filmach. Nie chcę udzielać wywiadów w kolorowych gazetach, nie pragnę ekskluzywnych sesji fotograficznych, nie łaknę bankietów, benefisów ani obecności w żadnym miejscu zagrożonym cateringiem. Taka postawa nie wynika ze skromności czy szlachetności. Sława to kłopot. Chcę być obrzydliwie bogaty.
Nie chcę żyć długo. Nie chcę też żyć krótko. Wolę żyć akurat. Pewnego dnia śmierć zapuka do drzwi i powie, że tym razem to nie po chomika. Wypadałoby być gotowym na tę sytuację. Tylko tyle. Aż tyle. Nie chcę patrzeć na własne przemijanie, doświadczać obcości własnego ciała i żegnać po kolei bliskich. Wolę żyć naprawdę, umrzeć mocnym, bez żalu żegnając się ze wszystkim, co dobre i piękne.
Nie chcę być szczęśliwy. To znaczy, nie mam nic przeciwko szczęściu, jeśli odjąć prostą prawdę, iż ono potwornie rozleniwia. Mam wrażenie, że ludzie goniący za szczęściem zmieniają się w skupione na sobie łajzy. Wolę być nieszczęśliwy, niż okazać się łajzą.
Nie chcę rzeczy. Nie potrzebuję dziesięciu par spodni i butów, osiemdziesięciu noży, trzystu talerzy, sześciu aparatów fotograficznych, samochodów, audiofilskiego sprzętu, drogich mebli, rzutnika na ścianę i tym podobnych sprzętów. Nie potrafię nawet wymienić rzeczy, których nie potrzebuję. Nie potrzebuję ich tak bardzo, że nawet nie wiem o ich istnieniu. Przydałaby się może druga skórzana kurtka, bo tę jedyną zachodzę niedługo na śmierć. Rozważę ten problem. Dziś pójdę do Saturna po nową płytę Iron Maiden.
Nie chcę mieć żony i gromadki dzieci ani zmienić się w ćmę barową, nie chcę wylegiwać się w łóżku ani galopować przez miasto za forsą, nie chcę tłumaczyć się ze złych rzeczy, które zrobiłem, a wracanie do nich nawet nie przyjdzie mi przez głowę. Nie chcę poznawać nowych przyjaciół. Nie chcę zdobywać nowych wrogów. Nie chcę należeć do prawicy. Nie chcę należeć do lewicy. Chcę być sobą u siebie. W internecie śmieszą mnie tylko memy z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Nie wiem jak bardzo trzeba być głupim, żeby napisać wiadomość dotyczącą lizaków. Otóż wyjaśniam- właśnie czytam ‚Inną duszę’ i pomimo podziwu nad osobowością Jędrka ( idealny przykład zaburzeń osobowości chwiejno-emocjonalnych typu borderline ), nurtuje mnie totalnie co innego. Słodycz lizaków HIP to smak mojego dzieciństwa, nie mogę wybaczyć, że pisze Pan o jego twardym patyku z plastiku. Przecież to były jedyne lizaki, które patyk miały z papieru! można je było zjeść razem z lizakiem, bo papier rozmiękał i w pewnym momencie zamiast lizaka żuło się już papier. Mam nadzieję, że nie odbierze Pan tego jako ‚przypierdalania się’. Zdaję sobie sprawę, że czytelnik powinien wynosić inne wartości po przeczytaniu powieści, niż kuriozalne przemyślenia na temat lizaków. Proszę być pewnym i spokojnym, że ‚Inna dusza’ wywarła na mnie świetne wrażenie. Jest Pan jednym z moich ulubionych pisarzy. I tu uwaga- nie jest Pan pośród Coehlo, Sparksa i Link. Myślę, że można to uznać na duży komplement na koniec mojego nic nie wnoszącego wywodu. Pozdrawiam.
Odpowiedz
Jesteś człowiekiem?!!!!!!!!!!!!!!
Odpowiedz
Nic z minimalizmu. Nic z negacji. Nic z alienacji. Po prostu niechęć do proxy war ze sobą samym. Najczystsza afirmacja życia, tyle że miałkie ekstrema poza jej kadrem.
Odpowiedz
Niby nic nie chcesz panie Łukaszu, a jednak strasznie dużo. Mam podobne marzenia. A memy z prezydentem lepsze niż kotki.
Odpowiedz
Zaczytując się ostatnio Pana twórczością wszelaką, nie mogę pozbyć się wrażenia, że cechuje Pana wielki pesymizm. Bardzo mnie intryguje, co takiego ukształtowało Pana podejście do życia i ludzi w ten, a nie inny sposób. Czy jest to organiczna skłonność czy kształtuje się poprzez nabyte doświadczenia? Jaki wpływ ma pańskie pisarstwo, artystyczna wrażliwość i szczególna umiejętność obserwowania świata? Nie oczekuję odpowiedzi, puszczam te luźne refleksje w eter.
Odpowiedz