Tydzień z głowy (443)

Posted on 20 marca 2017

O byciu ważnym

ivan_the_terrible_and_his_son_ivan_on_november_16th_1581

W ostatni piątek nauczałem metalu w krakowskiej Spółdzielni „Ogniwo”. Gdy wraz z innymi dyskutantami oddaliśmy głos publiczności, z tylnego rzędu podniosła się dziewczyna. Wyraźnie zakłopotana powiedziała, że przyjechała aż z Warszawy, żeby nas posłuchać. Niby mówiła do nas wszystkich, ale głównie do mnie. Podziękowała mi za felietony w „Noise” i za to, co robię w „Dezerterach”. W jakiś sposób dodałem jej otuchy, choćby nosząc koszulki metalowych zespołów w telewizji. Poczuła się mniej samotna w swoich muzycznych zainteresowaniach.

Po spotkaniu podszedłem do niej i zamieniliśmy parę słów. Wyszło na to, że jestem dla niej ważny, choć przecież się nie znamy. Więc może raczej należałoby powiedzieć, że to, co robię, jest dla niej ważne. Była bardzo miła, cieszyła się, że mogła mnie poznać, a mnie, jak zawsze w takich sytuacjach, zrobiło się głupio.

Do „Noise” pisuję, bo lubię to pismo i szanuję ludzi, którzy spotykają się na jego stronach. Napisanie felietonu zajmuje mi może dwie godziny i na drugi dzień nie pamiętam nawet, o czym on był. Gdy rok temu zaczynałem pracę w telewizji, promowanie muzyki metalowej czy też dodawanie otuchy metalowcom nawet nie przeszło mi przez głowę. Po prostu przyszedłem do studia ubrany tak, jak chodzę na co dzień. Potem doszedłem do wniosku, że nagrywanie w metalowych koszulkach jest charakterystyczne i zgodne ze mną, a zatem warte kvltywowania.

Drobiazgi, proste, intuicyjne decyzje, teksty pisane pod wpływem impulsu i sentymentu – okazały się czymś ważnym dla tej dziewczyny. Przypuszczalnie ważniejszym niż dla mnie. Dlatego zrobiło mi się głupio, dlatego postanowiłem napisać o tym doświadczeniu. A potem uświadomiłem sobie coś jeszcze.

Jestem metalowcem, autorem programu telewizyjnego, felietonistą „Noise”, ale przede wszystkim pisarzem. Wiem, że moje książki są ważne dla innych. Ludzie wielokrotnie dali mi to do zrozumienia. Przecież dziękowali mi za te jebane książki, a mnie, oczywiście, za każdym razem było głupio.

Nie ma w tym fałszywej skromności. Przeciwnie, jestem dumnym człowiekiem. Wiem, że moje książki są ważne, ale ta wiedza nie znajduje dostępu do serca. Jest wiedzą w naturalny sposób obojętną. Wiem, że Kolumb dopłynął do Ameryki, że atom składa się z protonów, neutronów i elektronów, a Mark Twain, nikt inny, napisał „Przygody Tomka Sawyera”, wiem też, że moje książki są ważne dla innych dokładnie w ten sam sposób.

Książki były ważne dla mnie, kiedy je pisałem. Po wydaniu już nie są.