Tydzień z głowy (501)
Pięćset plus
Napisałem pięćset odcinków „Tygodnia z głowy”. Może trochę mniej, bo niektóre były łączone. Nie pisałem kiedy byłem na wakacjach. Tak czy inaczej, daje to jakieś dziesięć lat klepania czegoś w gruncie rzeczy bezsensownego.
Kiedy zaczynałem pisać, potrzebowałem tego dzienniczka. Chciałem się jakoś poukładać. Dziś już wiem, że pisanie nie może pełnić żadnych funkcji terapeutycznych. To śmierć literatury. Od terapii jest terapeuta, a jeszcze lepiej – przyjaciel i litrowa flaszka między nami.
Nie potrzebuję tego dziennika i odnoszę wrażenie, że czytelnikom również przestał być potrzebny. Patrząc z dowolnej perspektywy, jest on (niegdyś tak ważny) marginalną częścią moich rozlicznych aktywności. Tak też należy go odbierać. Zamierzam pisać go nadal. Lubię rzeczy bezsensowne.
Przeglądam sobie stare wpisy. Dziesięć lat temu był sobie człowiek, który bardzo cierpiał. Nie wiedział kim jest. Co może, a czego nie zdoła. Żył marzeniami, potrzebą miłości, a tak naprawdę pętał się po gruzach minionego życia. Nie przewidział, że sam stanie się miniony, że będzie gruzowiskiem rozrywanym przez korzenie drzew, drążonym przez wodę i szczury.
Nie chodzi o to, że jestem kimś zupełnie innym. Przecież w moim ciele nie ma ani jednej komórki z 2008 roku. Inaczej żyję, myślę, pragnę rzeczy odmiennych. Ale przecież sam znów ulegnę przeobrażeniu i za dziesięć lat (jeśli będzie to możliwe) ktoś zupełnie inny, uwięziony w czaszce bardzo podobnej do tej, którą teraz wolną ręką ściskam, przeczyta te słowa ze zdziwieniem.
Dziesięć lat temu, trzydziestoletni chłopak krzyczał „ja jestem”. Dziś wiem, że ja nie istnieję. Moja praca, relacje z ludźmi, zainteresowania i pasje są ledwo czymś więcej niż zapychaniem pustki. Biorą się z potrzeb bezgłowych jak węgorz trzepoczący się na patelni, z pragnienia miłości, dzielenia się przeżyciem, ciągłości miedzy zniszczonym wczoraj, ulotnym dziś i niepewnym jutrem. Do tego, żyję ze sprzedawania fikcji. Nie istnieję i handluję nieistniejącym.
Ja się wam tylko przyśniłem.
Sen jest ok. Lubię poniedziałek z kawą i tym dziennikiem – tygodnikiem. Zawsze coś skrobnę pod tekstem i tak sobie myślę, że dochodzi do wymiany 😊
Odpowiedz
Bardzo jestem rada i wdzięczna, że mi się Pan przyśnił :).
Wydaje mi się, że pisanie, robienie literatury – mimo wszystko – jest trochę autoterapeutyczne. Jednym demonom osobistym patrzę w oczy dzisiaj, drugim – jutro; pomiędzy różnymi demonami wciąż unoszę się ta sama (w tym sensie autoterapia poprzez sztukę jest nieskuteczna) ja, a jednocześnie inna, nowa (w tym sensie autoterapia poprzez sztukę jest bardzo realną, wymierną praktyką) ja… Nie mam pojęcia, dokąd – ani: czy w ogóle – ten proces prowadzi czy może prowadzić, wiem za to, że też wolałabym iść na wódkę z przyjacielem, ale… nieustannie ląduję pośród zastępów czarnych robaków (liter) – z boleśnie trzeźwą głową. Chciałabym potrafić wierzyć w to, że „jest to coś więcej, niż sprzedawanie fikcji”, ale swoiście złowieszczo-racjonalna część mnie każe mi zgodzić się z Panem: my, pisarze, jesteśmy czymś na kształt zjaw – również we własnych oczach… pewnie „coś w tym tkwi”, „jest na rzeczy”, „o coś musi w tym chodzić”.
W każdym razie dla mnie jest Pan realny i prawdziwy. Nawet jeśli jest Pan snem. To nie szkodzi. Nic a nic nie szkodzi :).
Odpowiedz
Czytam od kilku lat Twój dziennik i stał się on mi bardzo bliski ba potrzebny. Czasem stawia mnie na odpowiedni tor, a czasem mija się sąsiednim z zajebistym hukiem. Ale zawsze czekam na nowy odcinek. Pozdrawiam z dalekiej prowincji MRejmak.
Odpowiedz
ja czytam vloga dość regularnie, niektóre teksty mnie irytują, niektóre nie wywołują żadnych emocji ale
najczęściej jest w nich coś co mnie porusza daje mi jakieś oderwanie, refleksję. Brak komentów nie znaczy, że teksty trafiają w pustkę.
co to znaczy, że pisanie nie pełni żadnych funkcji terapeutycznych ? przecież wielu twórców tak
motywuje swoje działania. To taki wrodzony radykalizm poglądów ?
Odpowiedz
Pisać. Dla tych którzy nie potrafią pisać czytanie jest terapią, proszę więc nie zabierać mi dostępu do służby zdrowia psychicznego.
Odpowiedz
Myślę że warto, choćby po to by poczytać te stare wpisy. Po to by zobaczyć zmiany w myśleniu i podejściu do życia. Po to by zobaczyć siebie samego z przed lat.
Odpowiedz