rozmowa o metalu i nie tylko
(…)
Komentując Twój wpis na blogu, z którego wynika, że na ten rok nie planujesz żadnej nowej książki, chciałem dowiedzieć się jak to jest z tą osławioną, pisarską weną? Jest, czy to tylko literacki wymysł? Kiedy np. Ciebie nachodzi owa kapryśna pani?
Pani jest bardziej kapryśna, niż sądzisz. Jestem zawodowym pisarzem, co oznacza, pracę dzień w dzień i wena nie ma tu nic do rzeczy. Czasem pisze się dobrze, czasem źle, napisać jednak trzeba. Żeby było śmieszniej, te fragmenty które powstawały łatwo i wydawały mi się najlepsze, wypadają najsłabiej w gotowej książce. Nie ufam sobie, żaden twórca nie powinien. Pięć, dziesięć lat temu miałem więcej pomysłów. Dalej zdarzają się te fantastyczne chwile, kiedy robię cokolwiek – jestem na spacerze, oglądam film, dłubię w nosie, fikam sobie tam czy siam i tak dalej – a tu nagle spada zwrot słowny, scena, pomysł na opowiadanie czy książkę. Ma to coś z objawienia, nie da się go wywołać. Po prostu przychodzi. Wówczas nic nie robię, gaszę ekscytację, czekam tydzień, dwa i jeśli pomysł zostanie, czeka na swoją kolej. Zwykle mija przynajmniej rok nim zacznę pisać, praca się wlecze, po czym, w przypadku książek zawsze okazuje się, że jest do dupy. Połowa, całość do niczego się nie nadaje. Więc piszę na nowo. I tak w kółko, co może brzmi strasznie, ale przywykłem, inaczej nie umiem. Kończę nową książkę i myślę sobie, hmmm, będzie do wypierdolenia cała czy w połowie? A jak wypierdolę i napiszę na nowo, to nowa wersja znów będzie cała do wypierdolenia, czy może zostanie parę stron niewypierdolonych? Tak to się kręci. W tym sensie, jestem Casanovą literatury polskiej.
(…)
całość na Violence Online
Ja bynajmniej zawodowym pisarzem nie jestem, ale problem weny i pomysłów dotyka mnie również (jak każdego, kto kiedykolwiek próbował tworzyć cokolowiek regularnie). Najlepsze pomysły przychodzą nie wiadomo skąd. Ot, biorę prysznic i nagle uświadamiam sobie, że nie pamiętam, czy już się namydliłem, bo nagle jaką idea zakołotała w głowie. A czasem w harmonogramie widnieje napisanie tekstu i pomysłu absolutnie brak. Gdy już napiszę – przychodzi czas żmudnych poprawek. Nie piszę zawodowo, więc na szczęście nie jestem zmuszony wracać do swoich tekstów zbyt często, ale gdy tylko to zrobię, od razu bierze mnie chęć by wszystko poprawić. ”Jak ja mogłem w ten sposób to napisać?!”
Odpowiedz
Nie za bardzo jestem w stanie pojąć jak mozna o tym pisac tak spokojnie. Pisarka nie jestem,chodz kołaczą mi się rózne pomysły po głowie,mnie osobiscie zastuj jaki mnie coraz częsciej dopada przeraża. Pomysłow coraz mniej,nie martwi Cię ze jak nie teraz zaraz to za chwile nie bedzie o czym pisać. A to wymyslone na siłe nie da spełenia i bedzie tylko kolejnym gniotem jakich nie brak,nie wnoszącym nic świeżego
Odpowiedz
Och, życie jest nazbyt ciekawe. Zresztą, zawsze miałem banalne pomysły. Liczy się wykonanie.
Odpowiedz
Może. Ja się nie znam. Zawsze uważałam ze wykonanie to oprawa,najbardziej liczy sie sens. Cos co uderza bije po gębie,wstrząsa czytającym
Odpowiedz